niedziela, 5 stycznia 2014

II Night of the hunter...

- Wino białe, czy czerwone? - Spytała Sandra, stojąc przed marmurowym blatem kuchennym. Poprawiła krótkie, jeansowe szorty i odwróciła się do muzyka.
- Takie jak wolisz, słonko - Jared posłał jej zalotne spojrzenie, a dziewczyna poczuła, że znów się rumieni. Podeszła do młodego Leto, opierając ręce na jego torsie. W tej samej chwili uświadomiła sobie, że wpadła po same uszy. Nie dała rady oprzeć się urokowi boskiego Jareda, którego wzrok był wręcz hipnotyzujący. Roztaczał wokół siebie niemal magiczną aurę.
Powoli wycofała się, potykając się po drodze o biały, dopasowany do reszty wystroju, skórzany fotel.
- Zwinna jak sarenka - muzyk zaniósł się śmiechem. Wyciągnął do dziewczyny dłoń, ta jednak wydęła usta i podniosła się o własnych siłach.
- Bardzo zabawne - odparła, zawstydzona. W tej chwili poczuła, jak silne ręce chwytają ją za talię, przyciągając do siebie.
- Niezwykle... - Wyszeptał Jared prosto do ucha Sandry głosem tak seksownym, że ta natychmiast poczuła, jak uginają się pod nią kolana. Przeszły ją dreszcze. Szybko jednak odzyskała fason, poprawiła upięcie rudych loków i skierowała się prosto do kuchni.

Po godzinie rozmowy, zakrapianej krwistoczerwonym trunkiem, okazało się, że ta dwójka ma ze sobą naprawdę wiele wspólnego. Mieli podobne zaintesowania muzyczne, cenili te same filmy i aktorów. Również w kwestii literatury znaleźli wspólny język i dyskutowali, raz po raz wymieniając się namiętnymi spojrzeniami. Alkohol szybko zawrócił im w głowach. Około godziny 22 Sandra postanowiła, że musi się przewietrzyć. Wyszła na balkon chwiejnym krokiem, podtrzymując się wszystkiego, co tylko znalazło się w jej zasięgu. Tuż za nią podążył Jared. Objął dziewczynę w talii i spojrzał na widok, który się teraz przed nimi roztaczał.
- Bardzo tu pięknie - powiedział, łaskocząc młodą dziennikarkę w kark swoimi stanowczo za długimi włosami. - Jednak Ty jesteś piękniejsza.
Sandra nigdy nie słyszała gorzego tekstu na podryw. Zmierzyła mężczyznę z niedowierzaniem, ten jednak najwyraźniej nie zrozumiał jej aluzji. Był zadowolony z tego, jakie wrażenie robił na dziewczynie.
- Lepiej nic już nie mów - wyszeptała mu do ucha Sandra. - Po prostu przytul mnie mocniej.

Kwadrans później Jared przypierał Sandrę do ściany, obsypując ją pocałunkami. Delikatnie muskał wargami szyję i ramiona dziewczyny, która z przyspieszonym oddechem błądziła rękoma po jego torsie. W pewnym momencie zatrzymał się na chwilę na bladym karku, przyglądając się dokładniej niewielkimu tatuażowi. Pocałował to miejsce tak subtelnie, jak gdyby chciał oddać mu cześć i pogładził je opuszkami palców. Dotarło do niego, że dziewczyna musi być prawdziwym członkiem Echelon. Rozochociło go to jeszcze bardziej. Jego duma została połechtana.

Mężczyzna podniósł głowę tak, że stykali się ustami. Sandra doskonale słyszała i czuła, jak dyszy. W jego niebieściutkich oczach malowało się teraz pożądanie, graniczące wręcz z agresją. Widok ten zachęcił dziewczynę, która wpiła się w usta artysty, jednocześnie zrywając z niego do końca rozpiętą wcześniej koszulę. Kolejne części garderoby lądowały na podłodze.

Stało się. Pierwotne żądze zaprowadziły parę do łóżka. Seks z Leto okazał się dla Sandry zaskakująco inny, niż ten, który poznała w pierwszej klasie liceum ze swoim jedynym dotychczas chłopakiem. Marek, bo tak miał na imię, był delikatny i spokojny. Czasami dziewczyna myślała, że wręcz za spokojny. Zresztą, było to jednym z głównych powodów ich rozstania - młoda dziennikarka była wulkanem energii. Czasami wręcz nudziła się, będąc w związku z wyjątkowo nieśmiałym i skrytym Polakiem. Po roku para postanowiła, że powinni pójść każdy w swoją stronę.

Jared był inny. Przepełniony pożądaniem, namiętny, a zarazem czuły i subtelny, traktujący każdy centymetr ciała kochanki, jak gdyby była skarbem w rękach artysty. Jared był idealny.

Słońce wpadało przez odsłonięte okna, rzucając światło na łóżko Sandry. Ta rozchyliła lekko oczy, za chwilę natychmiast je jednak zamykając. Odwróciła się na drugi bok. W tej chwili coś ją tknęło. Miała w głowie pijackie wspomnienie seksu z własnym idolem. Wstała. Przeszła się po niewielkim mieszkaniu, szukając domniemanego kochanka. Była jednak sama. Poczuła się kompletnie zdezorientowana.

Jared jechał właśnie swoim mercedesem na próbę zespołu. Rozmyślał o rudowłosej piękności, którą porzucił rano. Uciekł. Kolejny raz. Ten scenariusz był mu już dobrze znany: fanka, wino, seks, poranek, ucieczka. Już sam nie wiedział, jak wiele dziewcząt wykorzystał w ten sposób. Miewał wyrzuty sumienia, zwykle tłumił je jednak mówiąc sobie, że spełnił ich marzenie. Tak było również tym razem. Brał radość, dając radość. Powinny być mu wdzięczne. Poza tym, żadna jak dotąd się nie skarżyła, więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Dziewczyna będzie miała wspaniałe wspomnienia do końca życia. A zresztą, żadne z tych lasek nie były prawdziwymi Echelon. To tylko puste fangirls, marzące o przygodzie z kimś takim, jak on. W tym samym momencie przed oczami stanął mu obraz triady wytatuowanej na karku Sandry. W głębi duszy wiedział, że tylko się usprawiedliwia. Uwodził niewinne dziewczyny, by je wykorzystać. Żadna z nich nie zapadła mu jednak w pamięci tak bardzo, jak ta dziewiętnastoletnia, ruda piękność. Cholera, ile ona miała lat? Jared otarł z czoła kroplę potu. Natychmiast odpędził od siebie te myśli i nacisnął mocniej pedał gazu.

Dojechał pod dom starszego brata. Odpalił papierosa i przespacerował się po rozległym, kwitnącym ogrodzie. Zwykle nie palił, jednak zawsze miał przy sobie paczkę na wszelki wypadek. Teraz czuł się jakiś nieswój. Poza tym, nigdzie nie widział samochodu Tomo, stwierdził więc, że to idealna okazja. Zaciągnął się mocno. Trzymając w płucach dym, poczuł coś w rodzaju żalu... Zrobił wydech, pozwalając odpocząć swojemu piekącemu już gardłu. Odkaszlnął lekko i wymamrotał:
- Znowu to spieprzyłeś, Leto.

Anka odezwała się wreszcie do przyjaciółki. Ta jednak nie była w nastroju do rozmowy. Mdliło ją, widocznie od nadmiaru wina. A może to sumienie nie dawało o sobie zapomnieć? W końcu poszła do łóżka z obcym facetem, pozwoliła mu potraktować się jak kolejną, pustą fankę. Było jej z tym źle, poczuła, że poniżyła się przed samą sobą. Pani Williams ostrzegała ją przecież! Gdyby tylko posłuchala ciemnowłosej kobiety, nie myślałaby teraz o sobie jak o łatwej fangirl. Drugi głos w głowie twierdził jednak, że nie zrobiła niczego złego. Skoro podobało jej się, to wszyscy powinni być zadowoleni. To Jared zachował się jak ostatni palant.
- Nigdy więcej nie pozwolę zakręcić sobie w głowie - powiedziała stanowczym tonem. Czuła ogromną złość. Już nie na siebie, a na wokalistę, który bezceremonialnie uciekł, zapewne nad ranem.

Z rozmyślań wyrwało ją nagłe szarpnięcie żołądka. Mdłości przybrały na sile. Dziewczyna, potykając się o wszystko, co miała na drodze, pobiegła do łazienki. Zapowiadał się długi dzień...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej!

Dziś kolejna notka, mam napływ weny :) może niezbyt długa, ale wolę dokładnie przemyśleć sobie, co powinnam zrobić z dalszymi losami bohaterów. Piosenka dla mnie na dziś? Zdecydowanie Buddha for Mary ;)

3majcie się ciepło, zapraszam do komentowania!

MARShugs

ClaudiaEchelon

4 komentarze:

  1. GENIALNE! Jestem pod wrażeniem! :P Chyba się uzależnię od Twojego opowiadania! Jared wydaje się taki realny, omg czyta się cudownie :P Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział! ;)

    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :) mega mi miło, uzależniaj się śmiało :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Świetny blog! Aż nie mogę doczekać się następnego rozdziału, zwłaszcza, że główna bohaterka to moja imienniczka :D
    Jeśli możesz, to informuj mnie o kolejnych rozdziałach. Byłabym bardzo wdzięczna :*
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję :) z przyjemnością przeczytam bloga i oczywiście będę dawała znać, gdy pojawią się nowe wpisy. Pozdrawiam :*

      Usuń