piątek, 10 stycznia 2014

V I'll wrap my hands around your neck so tight with love, love...

Sandra przekroczyła próg domu Jareda z dość zabawną miną. Można było z niej wyczytać szok, uznanie oraz nutkę przerażenia. To, co Dziad lubi najbardziej.
- Bardzo... duże to mieszkanko - uśmiechnęła się dziewczyna.
- A tak, wiem... Dziękuję - odparł zmieszany muzyk. Widać było, że opuściła go cała pewność siebie. Wyraźnie się czymś denerwował.
- Co ty taki nerwowy? Rozluźnij się, stary - Sandra podniosła brwi. - Shannon tylko żartował, prawda?
- Daj spokój... Shannon jest głupi jak but. Kochany, ale głupi - westchnął młody Leto.
- Nie wyzywaj brata, brzydko tak - zaśmiała się dziennikarka, starając się rozluźnić atmosferę. Próba ta poszła jednak na marne. Jay wbił wzrok w podłogę i wykręcał palce u rąk.
- Ziemia do Leto! - Zawołała Sandra. - Gdzie moja herbata?
- Co? Ah, herbata... Już... Już idę, usiadź na kanapie, a ja wszystko przygotuję - mężczyzna był jak wyrwany z transu. Jego zachowanie było przerażające.

Dziesięć minut później na niewielkim stoliczku stały dwie filiżanki malinowej herbaty i duży talerz, na którym gospodarz poukładał różne rodzaje ciastek - maślane, lukrowane, z posypką, czego dusza zapragnie. Na ogromnej, czarnej sofie siedzieli Sandra z Jaredem. Odwróceni przodem ku sobie, zbliżeni tak, że ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Wpatrujący się sobie wzajemnie głęboko w oczy. Herbata stygła.

Jay chwycił rękę dziewczyny. On sam niezauważalnie drżał. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Sandro... Zaprosiłem cię na koncert, bo chciałem z tobą porozmawiać.
- O czym? - Młoda piękność była wyraźnie zaciekawiona.
- O nas. Wiem, że znamy się od jakiegoś tygodnia. Wiem, że bardzo cię skrzywdziłem. Wiem też, że nie wybaczysz mi od razu. - W tym momencie Sandra chciała przerwać muzykowi, jednak ten kontynuował. - Chciałbym jednak, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Wiem, że to szaleństwo, że to niedorzeczne. Ale ja naprawdę marzę o tym, żebyś dała mi jeszcze jedną szansę. Proszę, zacznijmy wszystko od nowa - mina Jareda wyrażała teraz wszystko, co czuł. Skruchę, żal, niepewność, lęk. To, co Sandra lubi najbardziej.

Nastała chwilą ciszy. Dziewczyna widziała, że artysta jest bliski płaczu. Nie chciała do tego dopuścić, jednak cała sytuacja była dla niej dość komfortowa. Znów miała przewagę. Jared wiercił palcem w swoich podartych na kolanach spodniach, powiększając otwór. Jego oddech był szarpany, drgały mu powieki i trzęsły mu się umięśnione ręce.
- Sandro... Proszę... - Zaczął nagle. Nie dokończył jednak zdania, gdyż szczęśliwa dziewczyna zamknęła mu usta... pocałunkiem.

Para leżała właśnie na obszernej kanapie. Jared błądził rękoma po ciele dziewczyny, po jej nogach, biodrach i talii. Sandra, muskając delikatnie usta wokalisty, nawijała na palce końcówki jego włosów. Wyglądali jak najszczęśliwsza i najbardziej namiętna dwójka na świecie. Nagle dziewczyna wciągnęła delikatnie dolną wargę Jay'a, oderwała się od niego, spojrzała zalotnie w jego piękne oczy i leciutko się uśmiechnęła.
- To jak, napijemy się herbatki?
- Jasne, kotku - odparł bez namysłu Jared. Chwilę później siedzieli mocno przytuleni, trzymając zimne filiżanki z zimną herbatą.

Przegadali pół nocy. Raz po raz Jared skradał dziewczynie buziaki, na co ona odpowiadała tym samym. O godzinie 2:30 zdali sobie sprawę z tego, jak późno się zrobiło.
- Naprawdę, powinnam już iść. Nie chcę ci robić kłopotów - nalegała Sandra.
- Zwariowałaś? Jest środek nocy. Nigdzie nie idziesz. - Mówiąc to, Jared przyciągnął dziewczynę do siebie i wziął ją na ręce. Ta, w pierwszym odruchu, chwyciła się mocno jego szyi. Siedział, przytulając ją do swojej piersi. Kontuzjowana noga wokalisty uniemożliwiała zaniesienie Sandry do sąsiedniego pokoju, jednak po kilku minutach dziennikarka pozwoliła zaprowadzić się do ogromnego, wygodnego łóżka w jego sypialni. Ten położył się obok, objął ją czule, pocałował ją w czoło i oboje zasnęli.

Tej nocy nie doszło do niczego pomiędzy Sandrą, a Jaredem. Spali, wtuleni w siebie. Całkowicie ubrani, a jednak czuli, że to coś intymnego. Cudowne chwile, które dzielili ze sobą, będąc bliżej, niż kiedykolwiek. Łączyło ich tak wiele...

Jared przebudził się o 4:15. Za oknem wciąż było ciemno. W świetle księżyca zobaczył twarz młodej dziewczyny. Był przekonany, że jest to najpiękniejsza istota na świecie. Przyglądał się jej, głaszcząc równocześnie jej rude, proste tym razem włosy. W tym momencie poczuł ciepło, które wypełniało go od środka od kilku dni. Nareszcie zrozumiał. Pocałował czule czoło Sandry.
- Kocham Cię... - Szepnął.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! :)

Jak tam, rodzino? Oddaję w Wasze ręce nowy rozdział i czekam na opinie :)
PS. Dziękuję za 700 wyświetleń! :*
PS2. Dobijmy do 1000 przed poniedziałkiem, proszę :)

MARShugs

ClaudiaEchelon

5 komentarzy:

  1. ^.^ Świetny rozdział xd i taki romantyczny :D
    Oczywiście myślę, że wszystko między niby nie będzie takie ładne, piękne. Trochę kłótni, sprzeczek no i Shannon pewnie wkroczy do akcji :*
    A tak wgl to rozdział świetny : 3
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma opcji żeby było pięknie i ładnie :D Shannon duuuużo jeszcze namiesza :) dziękuję, pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Wiedziałam :<

      Zapraszam do mnie na nowy rozdział :*
      http://ostatnitaniec.blogspot.com/

      Usuń
  2. kiedy będzie nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały staram się dodawać przynajmniej raz w tygodniu, jednak kiedy odzyskam sprzęt, będę je umieszczać co 2-3 dni. Kolejny pojawi się we wtorek. Pozdrawiam :)

      Usuń