piątek, 3 stycznia 2014

Prolog

Sandra zamknęła oczy. Rozłożyła się wygodnie na miękkim, czerwonym fotelu i po omacku zwiększyła głośność dźwięku płynącego z jej nowych słuchawek.
To the right, To the left
We will fight to the death! - podśpiewywała cicho. Sandra była Echelon od dwóch lat i zdążyła zżyć się ze swoją drugą rodziną. Jeździła na przeróżne zloty fanów 30 Seconds To Mars, głosowała na nich we wszystkich możliwych konkursach i promowała idoli, jak tylko umiała. Nigdy nie miała jednak okazji usłyszeć ich na żywo. Było to jej wielkie marzenie.
Sandra była dziewiętnastoletnią, rudowłosą dziewczyną o zielonych oczach i jasnej karnacji. Nieprzeciętna uroda i kobiece kształty sprawiały, że kusiła wielu mężczyzn, na których jednak nie zwracała uwagi. Nie miała czasu na tak prozaiczne sprawy jak historie miłosne, gdyż z zapałem poświęcała się dziennikarskim praktykom w lokalnej gazecie oraz nauce. Wkrótce miała pisać maturę i nie miała najmniejszej ochoty na nerwowe powtórki dzień przed egzaminami. Toteż uczyła się systematycznie. 
Wkrótce w jej życiu miał nastąpić pewien przełom. Po wielu staraniach jej ciocia załatwiła jej staż w jednym z lokalnych pism w Los Angeles! Oznaczało to wyprowadzkę z polskiego miasta na zachodzie kraju i rozpoczęcie nowego życia. Tak oto wszystko się zaczęło...
Bagaże. Taksówka. Bilet na samolot. Odprawa. Odlot.
Lipiec. Gorące powietrze uderzało zza otwartych okien przytulnej kawalerki. Fioletowe ściany, biała, lśniąca podłoga, jasna, skórzana sofa. Sandra siedziała właśnie przy laptopie, pisząc tekst próbny. "Pisząc" jest chyba jednak zbyt szumnym słowem - kilka linijek tekstu natychmiast znikało pod destrukcyjną mocą klawisza DELETE. Trwało to dobre dwie godziny, zanim początkująca dziennikarka zdecydowała się zaczerpnąć świeżego powietrza. Nawet nie zauważyła, gdy na zewnątrz pociemniało, a niebo nabrało fioletowej barwy.
-Przepięknie tutaj - powiedziała sama do siebie. Zamknęła niebieskiego laptopa, narzuciła na siebie turkusowy sweterek i zniknęła za dębowymi drzwiami swojego lokum.
Postanowiła udać się na plażę. Czując pod stopami przyjemnie ciepły, choć już nie gorący piasek, uśmiechnęła się błogo. Pomyślała o rodzinie, która została w odległej ojczyźnie i zatęskniła za nimi. Za mamą, tatą, siostrą, ukochaną babcią. Natychmiast przywołała się jednak do porządku, przypominając sobie, że przyjechała do LA w pogoni za realizacją planów zawodowych.
Wyciągnęła z przepastnej, skórzanej torby słuchawki i telefon, po czym z listy utworów wybrała "End of all days". Siedząc nad brzegiem, wodziła stopami po tafli wody.
-Wszystkim, czego potrzebuję, jest wiara - mruknęła pod nosem, wsłuchując się w tekst utworu. - Nie poddam się. Wracam, by pisać!
Poderwała się w nagłym napływie weny. Nagle poczuła wibracje telefonu. Na wyświetlaczu widniało nazwisko jej przełożonej. Instynktownie przestawiła się na swoją całkiem niezłą angielszczyznę.
-Sandro, jak idzie ci pisanie tekstu? - po drugiej stronie rozległ się przyjazny, damski głos.
- Całkiem dobrze, myślę, że skończę jeszcze dziś - dziewczyna nie kłamała. Naprawdę miała w głowie pomysł na naprawdę ciekawy artykuł.
- Spokojnie, nie śpiesz się - przerwała jej szefowa. - Mam dla Ciebie ważniejsze zadanie. Przyjedź jutro o godzinie 9:00 do redakcji. Od tego wywiadu zależeć będzie twoja przyszłość w naszym czasopiśmie, więc mam nadzieję, że dobrze radzisz sobie w stresujących sytuacjach - dodała tajemniczo.
- Jakich sytuacjach? O czym pani mówi? - Pytania Sandry pozostały bez odpowiedzi. Głos w słuchawce pożegnał się i rozłączył.
Tej nocy Sandra nie spała spokojnie. Nie miała pojęcia, czego spodziewać się po swojej szefowej. Gdy budzik zadzwonił, była kompletnie niewyspana i skołowana. Umalowała się i ubrała, a włosy spięła w luźnego koka. Zadzwoniła po taksówkę. Kilka minut przed dziewiątą była już w gabinecie ze swoją szefową, czekając na gościa. Zobaczyła męską posturę za szklanymi drzwiami. Mężczyzna przekroczył próg. Tego Sandra się nie spodziewała. Przeklęła w duchu i powoli ruszyła na spotkanie z gościem...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że prolog Was nie zraził. Być może mało w nim Marsów, jednak kolejne rozdziały będą nimi wręcz ociekać. Do zobaczenia!

MARShugs!

ClaudiaEchelon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz