niedziela, 5 stycznia 2014

I Sandra was a holy girl...

- Jared Leto - mężczyzna z szerokim uśmiechem wyciągnął dłoń do zdezorientowanej dziewczyny.
- Tak, wiem... - Sandra ugryzła się w język, machinalnie dotykając karku, na którym przed rokiem wytatuowała sobie niewielką triadę. - Sandra Krzemieńska. Możemy rozpocząć wywiad?
- Jasne, że tak. Właściwie mam niewiele ponad czterdzieści minut, bo muszę jeszcze dograć kilka rzeczy związanych z nadchodzącą trasą - rozmówca uśmiechnął się i puścił Sandrze oczko.
Młoda dziennikarka poczuła, jak jej poliki oblewają się rumieńcami. Wygładziła ołówkową spódnicę i wskazała wokaliście obszerną sofę. - Proszę, niech pan usiądzie - powiedziała już nieco pewniej.
- Jared. Mów mi Jared. Nie jestem aż tak stary - roześmiał się młodszy z braci Leto, co spowodowało u jego zaskoczonej fanki delikatne zawroty głowy. Odgarnął jezuskowate kędziorki, wywijające się na wszystkie strony i usiadł wygodnie.

Sam wywiad nie sprawił Sandrze większych trudności. Doskonale znała swojego rozmówcę, wiedziała również, czego sama chciałaby się o nim dowiedzieć. Jedyną trudnością było opanowanie nerwowego chichotu, wywoływanego przez kokieteryjne spojrzenia artysty. Wystarczyła chwila nieuwagi i znów błękitne oczy świdrowały ją na wylot, nie pozwalając na skupienie. Całość zajęła może pół godziny.

- Niezmiernie dziękuję za wywiad, Jared - dziewczynie zaczynało robić się smutno, że za chwilę rozstanie się ze swoim idolem. - Tak przy okazji, jestem Twoją wielką fanką - dodała, odsłaniając ukryty pod włosami tatuaż.
- No, no, bardzo ładny - Leto nie krył podziwu. - Niestety, muszę już lecieć, terminy mnie gonią. Może wybierzemy się na kawę? Cholera, dzwoni Emma, naprawdę powinienem iść. Do zobaczenia! - dodał w locie, nie czekając na odpowiedź.
Tyle go widziano. Sandra, nie mogąc dojść do siebie zauważyła, że serce bije jej jak oszalałe. Stwierdziła, że to wszystko musiało być jakąś wielką fantazją, istnym funfiction. Oprzytomniała, gdy obok niej wyrosła jak spod ziemi jej przełożona, pani Williams.
- Sandro, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem twojej wiedzy na temat wszelkich zdolności Jareda - powiedziała cwanym głosem. - Było wręcz fantastycznie. Twoja ciocia miała rację.
- Jak to? Co ma do tego moja ciocia? - dezorientacja dziewczyny sięgnęła zenitu. - To było zaplanowane? - Nie mogła uwierzyć. Jednak to wszystko łączyło się w logiczną całość!
- Od początku do końca. Ale spokojnie, Jared nie robił żadnego problemu. Jest moim starym znajomym, poznaliśmy się, gdy grywał w serialach dla młodzieży - wyjaśniła Williams. - To taki prezent powitalny, tradycja naszej redakcji. Witamy na pokładzie!
W tym momencie Sandra ze łzami w oczach uścisnęła szefową tak mocno, że niemal obie runęły na podłogę.
- Dziękuję, dziękuje! - powtarzała dziewczyna.
- Nie dziękuj, mam nadzieję, że będziesz się tutaj dobrze czuła - wyraziła troskę właścicielka redakcji. - Jest jeszcze jedna sprawa... Mam wrażenie, że wpadłaś w oko temu staremu lisowi. Sposób, w jaki na ciebie patrzył... Uważaj na siebie, drogie dziecko.
- Spokojnie, nie szukam miłości. A już na pewno nie w ramionach sławnego Jareda Leto! - O ile pierwsze zdanie było naciągane, o tyle drugie było już perfidnym kłamstwem. Nie chciała jednak wyjść przed przełożoną na napaloną, nastoletnią fankę. Zachowała się profesjonalnie.
- Cieszę się, Sandro. A teraz dalej, siadaj do laptopa i przygotuj mi fantastyczny materiał z tego fantastycznego wywiadu! - Tak, pani Williams zdecydowanie nadużywała słowa "fantastycznie". Miało to jednak swój urok.
- Tak jest! - Sandra niemal po żołniersku zaakceptowała polecenie i natychmiast przystąpiła do jego realizacji.

Kilka godzin później młoda dziennikarka siedziała już w zaciszu swojej przytulnej kawalerki, oglądając teledysk do "Up in the air". Właśnie takiego Jareda widziała na własne oczy - z przydługimi, zabawnymi włosami, niemożliwie błękitnymi oczami i seksownym, lekkim zarostem. Rozpłynęła się na samą myśl. Nagle przypomniało jej się, że Jared zaproponował jej kawę! "JARED LETO ZAPROSIŁ MNIE NA KAWĘ" - wystukała na klawiaturze swojego laptopa i wysłała wiadomość Ance, swojej przyjaciółce z Polski. Również była członkiem Echelon i Sandra była pewna, że będzie cieszyła się równie mocno, jak ona.

Minęło kilka dni. Anna wciąż nie odezwała się do Sandry. Poza tym, nic się nie zmieniło - praca, dom, praca, dom. W natłoku obowiązków dziewczyna zdążyła już zapomnieć o spotkaniu z idolem. Tym większe było jej zdziwienie, gdy pewnego piątkowego popołudnia usłyszała pukanie do drzwi. Spojrzała przez judasza i zamarła.

- Jared?! Co ty tu robisz?! - Sandra nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Witaj, piękna. Nie mogłem przestać o tobie myśleć. Na śmierć zapomniałem wziąć od ciebie numeru telefonu! Na szczęście, Emma jest niezastąpiona. Znalazła twój adres i oto jestem. - Jared powiedział wszystko jednym tchem, bacznie obserwując minę rudowłosej dziewczyny.
Ta, przypominając sobie ostrzeżenia szefowej, początkowo nie była zachwycona wizytą. Po chwili jednak poczuła woń perfum Jareda i zatopiła się w błękicie jego oczu.
- Wejdź do środka - zaprosiła go z błogim uśmiechem...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Akcja się rozkręca. Mimo, iż dopiero zaczynamy, możecie być pewni, że wydarzy się tu spoooro nieprzewidzianych sytuacji, a Sandra nie raz przyprawi nas o ból głowy.
MARShugs!

ClaudiaEchelon

4 komentarze:

  1. jak tam, Echelon? bilet do Rybnika juz kupiony? :D
    a przechodzac do konkretow, czyli twojego opowiadania... hm. mam nadzieje, ze nie bedziesz zla. nie chce Cie krytykowac, Twoje rozdzialy bardzo mi sie spodobaly, tylko wg mnie akcja rozkreca sie bardzo szybko. zastanawiam sie, czy nie lepiej by bylo, gdyby akcja rozwijala sie troche wolniej, moze wiecej opisow, bo wlasciwie wszystko dopiero sie zaczyna i nie znamy jeszcze Twoich bohaterow. :) ewidentnie widac, ze talent masz, co jest super, bo wiele osob zaczyna pisac w ogole nie wiedzac jak sie do tego zabrac i ledwo potrafia skleic jakiekolwiek zdanie. :D bede obserwowac Twoje opowiadanie, komentowac, mam nadzieje, ze moja mala krytyka cie nie urazila i ze nie bedziesz na mnie zla. ;) ciesze sie, ze tu trafilam akurat na samym poczatku opowiesci.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej hej ;D Bilet został kupiony już w grudniu, można powiedziec, że w szale szczęścia. Niestety, z powodów logistycznych nie dam rady dojechać na koncert. Tak więc, jeśli ktoś chciałby bilet na plyte po niższej cenie czy cuś, można się odezwać :)

      Co do Twojej okrutnej krytyki... Szczerze dziękuję, sama nad tym myślałam. Jestem z gatunku osób, które lubią, gdy dużo się dzieje i tak też piszę. Myślę jednak, że masz rację i powinnam lekko zwolnić :) absolutnie nie jestem zła i czekam na inne wskazówki :)

      Pozdrawiam :D

      Usuń
  2. a gdybys byla moze zainteresowana tym, zeby zajrzec do mnie i moze tez doradzic mi, co moglabym ewentualnie zmienic u siebie na blogu, ktorego pisze juz ktorys rok, kiedy najdzie mnie ochota, a jeszcze nikt nie pozostawil mi zadnego komentarza, to zapraszam: http://nieidealny-swiat.blogspot.com/
    ostrzegam, ale nie jest to marsowy blog. :)

    OdpowiedzUsuń