piątek, 31 stycznia 2014

IX Don't act like I never told you...

Robiło się naprawdę zimno. Wtulona w muzyka Sandra zauważyła gęsią skórkę na jego przedramieniu, które mocno ją trzymało. Wyrwała się z uścisku.
- Shann, nie możesz zostać teraz sam. Tutaj jest chłodno, może chodźmy do mnie? Zaparzę herbatkę, porozmawiamy...  - Podniosła się chwiejnie i wyciągnęła dłoń do starszego Leto.
- Herbata? Ja toleruję jedynie kawę - mężczyzna uśmiechnął się zawadiacko.
- Jest środek nocy, zwariowałeś? - roześmiała się dziewczyna, pomagając mu wstać.
- Nie to nie. Zaproszenie jednak przyjmę - perkusista otrzepał spodnie z piasku i niespodziewanie wziął dziewczynę na ręce - ale dzisiaj to ja prowadzę - zawołał. - Gdzie sobie pani życzy? - zapytał, biegnąc z szaleńczą prędkością, która przyprawiła dziennikarkę o zawroty głowy.
- Puść mnie! Postaw mnie, proszę! - roześmiała się. Mimo słów, wcale nie chciała, by to się kończyło. Imponowała jej siła towarzysza. I, przede wszystkim, była szczęśliwa, że mogła poprawić mu podły nastrój. Nie znali się zbyt dobrze, a mimo tego czuła, że coś ich łączy.
- Nie ma mowy. Skręcić tutaj?
- Dwadzieścia metrów prosto, pięć w prawo i trzynaście w lewo. Trafisz? - Sandra zaczęła chichotać, nagle jednak jej pole widzenia zostało zmniejszone do zera. Shannon przycisnął ją do swojej klatki piersiowej i nie zwalniał tempa. Po kilku minutach poczuła, że robi się zielona.
- Daleko jeszcze? - wyjęczała.
- Myślę, że nie. To tutaj? - Shanimal wyszczerzył zęby i odstawił dziewczynę tam, gdzie teraz najbardziej chciała się znaleźć. Na stały ląd.
- O matko, jesteś niesamowity! - zawołała, widząc klatkę wejściową do swojego budynku. - Byłeś kiedyś harcerzem? - trąciła go ramieniem.
- Powiedzmy, że w dzieciństwie zdolność orientacji w terenie była mi niezbędna - pokazał jej język i wskazał ręką na drzwi - nie zaprosisz mnie?
- Jasne, chodź. Odpocznij, sprinterze - zaśmiała się, słysząc głośne sapanie muzyka.
- Kobiety... Dostarczyć taką pod same drzwi, to jeszcze cię wyśmieje... - żachnął się mężczyzna, wdrapując się po schodach.

Czekając na gwizdek, sygnalizujący wrzenie wody, dziewczyna sięgnęła do torebki, którą zostawiła na fotelu zanim wyszła. Chciała sprawdzić, czy Jared raczył się do niej odezwać. Może zrozumiał swój błąd? Nieśmiałe nadzieje zaczęły tlić się w jej głowie. Niestety, zgasły szybciej, niż się pojawiły - komórka milczała. Sandra rzuciła ją na łóżko, ta jednak odbiła się od oparcia i spadła na podłogę, roztrzaskując się przy okazji na części pierwsze.
- Co ci się stało, wariatko? - Shannon wyszedł z łazienki i schylił się, by podnieść baterię i obudowę.
- Twój brat to idiota. Dupek.
- A wiesz, że coś w tym jest? - Nie wyglądał na zdziwionego. Jego twarz wyrażała rozbawienie, tak jakby chciał powiedzieć: a nie mówiłem? Ktoś chciał stworzyć związek z tym despotycznym, bezuczuciowym perfekcjonistą, wolne żarty.
Kurwa, Shann, nie jesteś lepszy, zostawiłeś dzieciaka.
Zganił się w myślach i zacisnął zęby. Postanowił odwrócić uwagę pięknej dziewczyny od jego przepięknego braciszka.
- San i Shann, co ty na to? - wyrwał ją z zamyślenia.
- Co? O co ci chodzi? - wydała się być mocno zdezorientowana. Obdarzyła perkusistę ogłupiałym wzrokiem i czekała na wyjaśnienia.
- Właściwie to o nic... Tak tylko pomyślałem... Nasze imiona do siebie pasują - nie wierzyła własnym oczom - starszy Leto był niesamowicie speszony i chyba nawet zaczynał się rumienić.
- Czy my chodzimy do podstawówki? - Szturchnęła go lekko i wybuchła śmiechem.
- Chciałem poprawić ci nastrój, złotko - Shannon puścił do niej oczko. - Chociaż tak właściwie to zaczynam bać się o własne zdrowie i życie. Doczekam się kawy, furiatko?
- Nie jestem furiatką. Mam nadzieję, że nie macie zbyt wiele wspólnego z Jayem, bo drugiego takiego durnia bym nie zniosła - Słuchał jej, w myślach ganiąc brata za niewyparzony język. Nie wiedział, co zrobił, jednak znał jego styl bycia i wiedział najlepiej, jak często szybciej mówi, niż myśli.

Niebo zmieniało barwę z granatowej na szarą, gdy Sandra poczuła się zmęczona. Kilka godzin rozmowy sprawiło, że zdążyła lepiej poznać Shannona, a przy okazji nawet go polubić.
- Ty śpij tutaj, ja przyniosę sobie materac - powiedziała, poderwując się z sofy. - Oczy mi się zamykają, jest nad ranem!
- O nie, nie będziesz spała na podłodze - mężczyzna wstał i niespodziewanie wyrósł przed dziewczyną. - Twoje łóżko jest duże, możemy spać razem - szeptał wprost do jej ucha.
- Shann, jestem... Jestem dziewczyną twojego brata... Chyba... W każdym razie, to nie na miejscu!
- Przecież nie będę próbował cię poderwać. To nie w stylu Shannona - uśmiechnął się z błyskiem w oku, po czym mrugnął do zdezorientowanej dziennikarki.
- A co właściwie jest w stylu Shannona?
- Duże cycki, kawa i duże cycki. Cholera, jesteś dokładnie w moim stylu - wybuchnął śmiechem, szturchając lekko partnerkę braciszka w stronę łóżka.

W mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Po kilku minutach zamieniło się w łomot, który z kolei został zastąpiony natrętnym dzwonkiem. Sandra otworzyła oczy.
- No ładnie - wyszeptała, widząc wtulonego w nią Shannona. Nogę miał zarzuconą na jej biodro i chyba właśnie ssał kciuka. - Panie podrywacz, wstawaj pan bo mam nieproszonego gościa - zawołała, zrzucając z siebie ciężką kończynę. Shann przetarł oczy i wygiął twarz w zabawnym grymasie, będącym reakcją na wszechobecny hałas.
- Idź otwórz, błagam, bo zwariuję - zakrył twarz poduszką i odwrócił się do ściany.
- Idę już, idę - zawołała dziewczyna, wkładając kapcie na bose stopy. Mimo, że jej towarzysz był w samych bokserkach, ona ograniczyła się do zdjęcia wierzchniego sweterka i zamiany jeansów na krótkie spodenki. Otworzyła drzwi i zamarła.

- Jared? Co ty tu robisz? Jest wcześnie – wystękała, świdrując wzrokiem czarne glany wokalisty, jego wąskie jeansy i granatową, kraciastą koszulę. Spojrzała na jego twarz. Usta zacisnął w wąską kreskę, a jego błękitne oczy wyrażały skruchę.
- Wcześnie? Dochodzi trzecia – uśmiechnął się niepewnie, poprawiając pukiel półdługich włosów. – Spałaś jeszcze? Nie zaprosisz mnie?
- Jasne, wejdź… - zaczęła, z przerażeniem uświadamiając sobie, że w jej łóżku siedzi właśnie starszy brat rozmówcy. Nawet nie chciała sobie wyobrażać, jak mogłaby skończyć się ich konfrontacja.
- Sandra? Kto przyszedł? – Wołanie Shannona zwróciło uwagę Jaya. Jego wzrok pociemniał, a zmarszczone brwi nadały jego twarzy wściekłego wyrazu.
- Shann? Co ty… Kurwa, co to ma znaczyć?!  - Huknął na widok przykrytej kołdrą roznegliżowanej postaci brata.
- Jared! To nie tak, to ona zaczęła! Chciała mnie uwieść… Jestem tylko facetem, bro…
- Co ty pieprzysz idioto? Do niczego nie doszło i dobrze o tym wiesz! – Sandra oblała się purpurą, czując ogromne zdezorientowanie.
- Nie wstydź się, mała, byłaś dobrą suczką – starszy Leto uśmiechnął się ze złośliwym, tryumfującym wyrazem twarzy, którego najwyraźniej nie zauważył młodszy z nich. – Mówiłem ci, stary, one wszystkie są takie same! Zostaw tą dziunię, pokazała, jaka jest. Wybacz mi, omotała mnie.
- On kłamie, Jay! Jesteś dupkiem, Shannon!
- Dość! Ty tępa szmato! – Jared zbliżył się do Sandry z zamiarem wymierzenia jej ciosu. Nie mógł jednak tego zrobić. Widząc zalaną łzami twarz dziewczyny, rzucił tylko – Ubieraj się, idioto, spadamy stąd. A ty wypierdalaj z mojego życia, San.

Kilka chwil później już ich nie było. Skulona na fotelu dziewczyna płakała i rozmyślała. Nie miała pojęcia, dlaczego została tak potraktowana. Co zrobiła źle? Nie przespała się z tym typem, po prostu nie chciała żeby został sam ze swoimi problemami. W zamian za to została wyzywana i poniżona. Wciąż miała przed oczami wyraz twarzy Jareda. Tak, jakby się jej brzydził. Jakby dał wszystko, żeby nie musieć na nią patrzeć już nigdy więcej. Bolało. I to cholernie.

Dlaczego przyszedł? Czy chciał się pogodzić? Na pewno. Zrozumiał swój błąd, chciał pogadać… A ten idiota, Shann, wszystko zniszczył! Dlaczego postawił sobie za cel zrobienie z niej dziwki? Jeszcze wczoraj był taki miły… Myślała, że może nawet się zaprzyjaźnią, zaufała mu…
- Jesteś taka naiwna, San – powiedziała sama do siebie. Spodobało jej się zdrobnienie, które nadał jej starszy z braci. Mimo to, nie miała ochoty dłużej o nim myśleć. – Coś ty sobie ubzdurała? Związek z uwielbianym przez miliony wokalistą? Sławnym, utalentowanym, bogatym, rozchwytywanym i zabójczo przystojnym Jaredem Leto? No to właśnie pokazano ci, gdzie twoje miejsce.
~~~~~~~~~~~~~~~~

Problemów technicznych ciąg dalszy, ale nie poddaję się :) mam nadzieję, że nie znienawidzicie Shanniego, on ma tam swoje powody żeby być dupkiem dla San. Aż mi jej szkoda :) co o tym myślicie?
MARShugs

ClaudiaEchelon

9 komentarzy:

  1. Shannon,bez dwóch zdań,zachował się jak świnia. Dziwię się,że San nie wyklepała go po "ryjku". Ja bym to zrobiła :P Rozdział świetny!
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam!
    Rose :)
    http://girl-invincible.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shanny ma jakieś tam swoje myśli w tej główce i postępuje zgodnie z nimi. Nie chce źle, ale na pierwszym miejscu stawia rodzinę... To dobry "chłopak" ;) pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Twój blog strasznie mi się podoba :D Masz ciekawe pomysły :D Zastanawia mnie jedno, jak Jared z nogą w gipsie zrobił tą herbatę i wziął ją na ręce ? :D Na jej miejscu w gazecie napisałabym, że Shan jest tatusiem :D W końcu jest dziennikarką :D Fajna zemsta by była xdd Tak w ogóle to życzę dużo weny, dłuższych postów i więcej czasu na pisanie! :D
    P.S. zapraszam na mój blog http://smiertelnapasja.blogspot.com/
    Pozdrawiam Katarina :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Po ponownym przeczytaniu ostatnich rozdziałów bardziej zdziwiło mnie to, że pozwoliłam mu prowadzić samochod w takim stanie :D no cóż, błędy merytoryczne poprawilam, muszę być bardziej uważna ;) Dziękuję bardzo, bloga odwiedzę jak najszybciej :) pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Nie wierze w Shannona... Jak on mógł się tak zachować?! Nie dość, że ona mu pomagała, próbowała podnieść na duchu, a tu proszę! Nie no, zachował się jak zwykła świnia! A Jared? Mógł chociaż jej wysłuchać, a nie...
    No tak więc wkurzył mnie xd
    Ale rozdział świetny : *
    Pozdrawiam i czekam na next <3
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shann zbyt inteligentny tutaj nie jest, jednak nie chce źle. Polubilam go, więc będę bronić swojej wizji tego krasnala :) dziękuję, pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Nooo, koleżanko ^^
    Podoba mi się taki Shannon, coraz bardziej jest to ciekawe. Taki zimny drań.
    MARShugs <3

    http://sue-historia-z-marsa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na pewno inny niż u Sue :) jednak nie oceniajmy go jeszcze tak surowo, swoje ma na głowie :D pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Co do tego jak z Sue to jeszcze sporo się zmieni ^^

      Usuń